Zielska Kolonia. Herbata Iwan Czaj i dużo więcej

Data utworzenia: 12.07.2023

Do Zielskiej Kolonii możemy trafić z Knyszewicz w gminie Szudziałowo. Kierunek wskazuje zielony drogowskaz. To miejsce, w którym powstają ręcznie wytwarzane produkty z ziół zbieranych w okolicy Wzgórz Sokólskich. Tworzy je Agnieszka Prymaka, która tutaj się wychowała, a po latach wróciła do rodzinnego domu.

[fot. Zielska Kolonia/FB]

Droga do zajmowania się ziołami nie była jednak prosta. Na ziołach znała się babcia Olga od strony mamy. Kiedy nie mogła już mieszkać sama, dzieci podzieliły się opieką nad nią i przyjeżdżała do każdego na kilka miesięcy. 

– To były takie czasy, że wszyscy musieli się trochę znać na działaniu ziół. Trzeba było leczyć zwierzęta, dzieci. Jedni znali się lepiej, drudzy gorzej. Babcia była z tych, którzy znali się lepiej. Gdy do nas przyjeżdżała, miała emaliowane kubeczki, które stawiała na płycie i wsypywała do nich różne ziółka. Jako małe dziecko zupełnie nie wiem, co to było, ale przyciągało moją uwagę, bo pachniało inaczej niż zwykła herbata. Bardzo mnie to fascynowało – wspomina Agnieszka Prymaka.  

Zielarstwo ponad wszystko

Gdy wyjechała do liceum do Sokółki, zioła w zasadzie zniknęły z jej z życia. Potem były studia na Wydziale Nauk o Zwierzętach w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Przyznaje, że zwierzęta zawsze były jej bliskie. Myślała, że zajmie się weterynarią, potem zainteresowała się behawioryzmem i szkoliła psy. Do akademika wprawdzie woziła jakieś ziółka, robiła mieszanki dla znajomych, ale na poważnie zielarstwem zajęła się, gdy pojawiły się jej dzieci i z powrotem sprowadziła się na Podlasie. Syn zmagał się z ciężką odmianą atopowego zapalenia skóry. Zaczęła więc przygotowywać mu ręcznie robione mydełka, maści, kąpiele.

– Przyszedł taki moment, że postawiłam wszystko na jedną kartę. Dużo pracowałam i moje ciało zaczęło dawać oznaki zmęczenia. Skumulowały się też emocje związane z rozstaniem z mężem. Nie widziałam opcji rezygnacji z pasji zielarskiej. Padło więc na urlop wychowawczy – snuje opowieść zielarka. 

To był czas, kiedy natura i zielarstwo ją pochłonęły. Do pracy urzędnika już nie wróciła. Wytwarzała coraz więcej produktów. Z pomocą Lokalnej Grupy Działania „Szlak Tatarski” dostała dofinansowanie na otwarcie swojej działalności. Dziś produkty sprzedaje w ramach tzw. rolniczego handlu detalicznego. 

Herbata Iwan Czaj - prawdziwy bestseller

Wróciła do swojego rodzinnego domu, do swoich ziół. Tutaj prowadzi warsztaty, poznaje i zbiera rośliny, suszy je i przetwarza. Produkuje z nich dobroczynne produkty – fermentowane herbaty, octy, sole ziołowe czy syropy. Bestsellerem w Zielskiej Kolonii jest herbata Iwan Czaj. Jej receptura pochodzi z Rosji, tam stosowana jest jako produkt leczniczy. To herbata fermentowana, a fachowo mówiąc – utleniana. Wytwarza się ją z wierzbówki kiprzycy. Polecana jest przy wielu problemach – dla pań w okresie menopauzy, ale też dla panów w zapobieganiu prostacie. Jest przeciwzapalna, wyciszająca, sprawdzi się przy migrenach. Agnieszka Prymaka śmieje się: – Ile bym jej nie zrobiła, wszystko się rozejdzie. I są kolejne zamówienia!

– Fermentację robi się po to, by wydobyć z roślin głębię smaku i zapachu. I ona rzeczywiście zupełnie zmienia smak. To jest dość mozolny proces, trochę trwa, wiele rzeczy ma znaczenie – wyjaśnia.  

Najpierw trzeba zerwać listki, czyli namierzyć pole, gdzie rośnie wierzbówka kiprzyca. Po zebraniu listki trzeba rozłożyć i przebrać. Później należy je zmiażdżyć, ugnieść, żeby puściły sok. Stopień rozdrobnienia rośliny ma wpływ na późniejszy smak herbaty. Ugniecione listki wkłada się do słoików, dość ciasno się upycha. W nich będzie zachodził proces utleniania. Takie słoje ustawia się w ciepłym miejscu na kilka, kilkanaście godzin. Czas ma znaczenie – zależy od rodzaju roślin. Gdy słój z zawartością zmieni kolor z zielonego na ciemny, brązowy, a zapach na kwiatowo-miodowy, można przechodzić do kolejnego etapu produkcji herbaty, a mianowicie suszenia. Teoretycznie to wszystko, ale praktycznie nie do końca. 

– Taka herbata lubi dojrzewać. Jest jak wino. Im dłużej leżakuje, tym jest smaczniejsza – podkreśla Agnieszka Prymaka. 

Ocet pełen lata, sole ziołowe i czarny bez 

Do fermentowania nadają się też liście wszystkich drzew i krzewów owocowych, które rosną w naszych sadach, a więc: jabłoni, gruszki, aronii, wiśni, czereśni, porzeczki, maliny, jeżyny czy mirabelki.

Z powodzeniem produkuje również octy – nie tylko jabłkowy, ale też z pomidorów, ocet pełen lata z kwiatów jadalnych i leczniczych czy ocet z ogórków z koprem ogrodowym. Zajmuje się też wytwarzaniem soli ziołowych, bo – jak podkreśla – powinny być w każdej kuchni. Dzięki takiej mieszance soli używamy mniej, ale systematycznie, w małych dawkach wprowadzamy zioła.  

A jak wzmocnić swoją odporność? Agnieszka Prymaka radzi:

– Numer jeden to czarny bez. Sok z czarnego bzu musi być w każdym domu. On działa na wiele rzeczy – jest bogaty w drogocenne związki, które mają dobroczynne działanie i dla dzieci, i dla dorosłych. Warto stosować go profilaktycznie, by zapobiegać zachorowaniu.

authors image
Autor:

Anna Dycha

Reporter | a.dycha@bia24.pl