ROZMOWA z Katarzyną Simonienko. Zanurzyć się w lesie, czyli kąpiel leśna bez tajemnic

Data utworzenia: 15.05.2023

Zanurzenie się w atmosferze lasu przy pomocy wszystkich zmysłów – oto definicja kąpieli leśnej, która może przynieść nam nową energię. Warto wejść w osobistą relację z przyrodą, by skorzystać z jej dobrodziejstw.

Dr Katarzyna Simonienko [fot. archiwum prywatne]

Doktor Katarzyna Simonienko w swoim życiu zawodowym łączy dwie profesje – lekarza psychiatry i przewodniczki Białowieskiego Parku Narodowego. Jest też ekoterapeutką, felietonistką "Newsweek Psychologia" i autorką książek "Nerwy w las" i "Lasoterapia". Prowadzi także cykl gawęd o przyrodzie, psychice i zdrowiu "Lasonurkowanie" w Radiu Akadera. Prowadzi Centrum Terapii Leśnej, gdzie organizuje m.in. warsztaty i spacery dla wszystkich, który chcą lepiej poznać lasoterapię.
Z panią doktor spotkałam się w rezerwacie Las Zwierzyniecki. Podczas blisko godzinnego spaceru rozmawiałyśmy o tym, czym jest terapia leśna, jak nawiązać bliską więź z naturą i gdzie najlepiej zanurzyć się w lesie. 

Jaką popularnością cieszy się terapia leśna w Polsce? Jak się rozwinęła na przestrzeni ostatnich lat?
Dr Katarzyna Simonienko: – Moi znajomi praktykujący przewodnicy zaczęli pracę około 2015 roku. Ja zrobiłam swój kurs w Irlandii, bo w Polsce nie było takich szkoleń. To był rok 2019. Zainteresowanie terapią leśną było coraz większe. No i wybuchła pandemia. Wtedy bardzo dotkliwie odczuliśmy, jak możemy się poczuć, gdy jesteśmy odizolowani od innych ludzi, od przyrody. Jak ta izolacja na nas destrukcyjnie działa. Z drugiej strony, jak bezpiecznie możemy się poczuć w przyrodzie, gdzie jest małe ryzyko, że ktoś nas czymś zarazi. Przyroda koi nasze zszargane nerwy. Łagodzi napięcia. Wzmaga naszą odporność. 

Plusem pandemii było to, że zaczęliśmy doceniać środowisko naturalne jako wspierający nas aspekt. Później coraz więcej działo się w tym temacie. Na oficjalnych konferencjach naukowych pojawiły się panele oficjalnie nazywane panelami ekopsychiatrycznymi. 

Polscy naukowcy, m.in. dr Ernest Bielinis na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim czy Natalia Korcz na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie zaczęli w międzyczasie prężnie działać w dziedzinie forest therapy.

W zeszłym roku założyliśmy Polskie Towarzystwo Kąpieli Leśnych. W maju czeka nas pierwsza konferencja naukowa współorganizowana przez PTKL w Łubnianach. Leśna terapia na całym świecie, w tym w Polsce, stała się uznaną naukowo metodą dbania o zdrowie.

Nie jest tylko ciekawostką.
– Czerpanie zdrowia z lasu opisują różne narracje. Forest therapy to nurt bardzo dobrze zbadany. Natomiast jest jeszcze nurt intuicyjny oparty na wierzeniach, na folklorze. To dendroterapia, tzw. drzewolecznictwo. Ludzie to czasem mylą, chociaż mamy ciekawe publikacje, które wyraźnie stawiają granicę, jak np. wydana niedawno w Białymstoku "Leśna terapia" Agnieszki Antosik – opisująca paradygmat naukowy, etnograficzny i ezoteryczny.

Chodzi o przytulanie się do drzew?
– Tak. Ludzie wierzą, że czerpią z drzew energię. Nie ma oficjalnych badań, które by mówiły, że np. brzoza ma daną częstotliwość energii danego rodzaju, którą możemy zmierzyć aparaturą i sprawdzić, jak oddziałuje na nasz organizm. To jest wszystko bardzo intuicyjne. Jeżeli przytulamy drzewo i od tego jest nam lepiej, to dobrze. Są badania, które mówią, że przytulanie do drzewa może być dla nas korzystne, ale w nich akurat nie chodzi o energię. Chodzi o biochemię. Drzewo wydziela aktywne cząstki zapachowe na poziomie naszego nosa, które poprawiają odpornosc i regulują napięcie. Chodzi też o wyrównanie ładunków – jak w fizyce. Jest też oczywiście aspekt emocjonalny. To mamy zbadane, natomiast energia jest niezbadana. I nie ma w tym nic złego. Intuicja, duchowość to ważne dziedziny życia, istotne jest żeby wiedzieć, co jest czym, ale bez dewaluacji czyichkolwiek przekonań duchowych.

Gdy weszłyśmy do lasu, przeniosłyśmy się do innego świata. Przed chwilą słychać było dźwięki miasta, szum ulicy. Teraz słyszymy śpiew ptaków, można poczuć się zrelaksowanym. Czy możemy powiedzieć, że zażywamy kąpieli leśnej?
– Trochę tak, trochę nie, bo rozmawiamy. Kąpiel leśna to spacer w koncentracji na "tu i teraz". Na  tym, co odbieramy za pomocą naszych zmysłów. Trochę tak jak w treningu uważności. Skupiamy się nie tylko na tym, co widzimy, a widać przepiękny krajobraz, ale przede wszystkim na naturalnych dźwiękach. Używamy węchu – wąchamy zapachy ziołowe, żywiczne, zapach wilgotnej ziemi. To są czynności dla nas kojące. Kolejna sprawa – dotykanie faktur – liści, kory. Nie chodzi tylko o przechadzkę, ale używanie wszystkich zmysłów. Zatrzymywanie się, kontemplację tego, co nas otacza. 

Możemy też rozpoznawać rośliny – kwiaty, zioła, drzewa?
– Możemy, ale spacer przyrodniczy to nie jest. Nie musimy iść i rozpoznawać gatunków, tylko bardziej cieszyć się ich obecnością, zwracać uwagę na ich różnorodność, na detale, kolory kwiatów. Chodzi o walory estetyczne. Rzeczywistość fraktalna, czyli powtarzalność działa na pracę naszego mózgu. W zasadzie każda roślina ma powtarzalny układ, więc nasz mózg odbiera to jako bardzo kojące. 

Tak jak pani powiedziała, że jesteśmy w innym świecie. Ja mam wrażenie, że jesteśmy w końcu w domu. Bo ten inny świat, mocno zurbanizowany, technologiczny to jest w jakis sposób sztuczny świat, który sobie zbudowaliśmy przez te 200 ostatnich lat. A przez 200 tys. lat to był nasz świat. Gdybyśmy porównali długość istnienia gatunku do życia 70-letniego człowieka, to czas, jaki spędzamy w miastach jako ludzkość, to jest ok. 7 minut w perspektywie 70 lat życia. 

Przyroda potrafi mieć zbawienny wpływ na nasze zdrowie.  Gdzie najlepiej zażywać kąpieli leśnej – w Białymstoku, w regionie? Rozumiem, że Puszcza Białowieska się do tego świetnie nadaje.
– Tak, ale nie musimy od razu jechać do Puszczy. W samym Białymstoku spacerujemy po rezerwacie Las Zwierzyniecki. On jest bioróżnorodny, jest tu martwe drewno, słyszymy piękne odgłosy ptaków. Słychać trochę dźwięk samochodów, ale nie jest to przytłaczający hałas. Mamy oficjalną ścieżkę do kąpieli leśnych w Białymstoku – w pobliżu rezerwatu Antoniuk, w Nadleśnictwie Dojlidy. Są tam tablice ze wskazówkami, jak wykonać kąpiel leśną. Ścieżka ma ok. 3-4 km, jest przyjazna do przejścia – są dwa, trzy miejsca z nachyleniami. Otwarcie ścieżki będzie wkrótce, ale już można z niej korzystać.   

Las Zwierzyniecki, ścieżka w pobliżu rezerwatu Antoniuk. Jakie jeszcze miejsca pani poleca?
– Można spacerować w Lesie Solnickim. Puszcza Knyszyńska – to zależy gdzie. Ona jest troszkę poharatana – i intensywną gospodarką leśną, i katastrofami, które ją dotknęły, np. wichurą. Jest tam jednak również wiele pięknych miejsc. 

Zależy nam, spacerującym na miejscach naturalnych, nieskażonych, nienaruszonych?
– Ja bym się spotykała w pół drogi. Żeby to nie było tak, że my się pchamy w miejsca, gdzie przyroda ma swoją ostoję. Wszyscy nagle pragniemy dzikiej przyrody i naruszamy jej spokój. Zupełnie nie o to nam chodzi.

Zaraz będą tłumy tam, gdzie nie powinno ich być.
– Tak. My zadepczemy te miejsca. Chodzi o to, byśmy mieli taki las, w którym możemy swobodnie się poruszać, w którym jest bogactwo przyrody i który jest dostępny. Dzikie miejsca zostawmy dzikim zwierzętom. W Puszczy Białowieskiej są miejsca, gdzie bez przewodnika nie można wchodzić. Zupełnie czym innym jest las o zwiększonej funkcji społecznej. To są lasy okołomiejskie, gdzie są ścieżki spacerowe, możemy spokojnie zebrać grzyby, jagody, pójść na ptaki. Bez naruszania tego, co się w tym lesie dzieje. Tak, jak to jest tutaj. Jesteśmy praktycznie w centrum, a już jesteśmy w innej rzeczywistości.

Parki nadają się do kąpieli leśnych? W parkach jest tłoczniej. Tutaj spotkałyśmy jednego rowerzystę. 
– Parki są dobrym miejscem. Gdy jest w nich tłoczno, może być trochę trudno się wyciszyć. Generalnie chodzi o to, by był kontakt z naturą. Żebyśmy mogli z tą przyrodą wejść w osobistą relację.

Niektórzy tak naprawdę idąc na spacer do parku troszkę nieświadomie tej kąpieli leśnej zażywają. 
– Tak. Jeżeli jest to spacer uważny, to jak najbardziej. I jest to proste do wykonania. 

Jakie korzyści płyną z zażywania kąpieli leśnych?
– Nie wszystko zbadano. Wydaje mi się, że kąpiele leśne wpływają na dużo więcej rzeczy niż zbadano. Przyczyna jest prosta – las to miejsce, do którego się ewolucyjnie dopasowaliśmy. Mamy przystosowania, które wynikały najpierw z życia na sawannie, a potem w lesie - i to w lesie mieszanym. Te korzyści wynikają z bardzo wielu uwarunkowań. Obecność bakterii, które są na liściach, w ściółce, w glebie wpływa na to, co się dzieje z naszym ciałem. Były takie badania na gryzoniach, w których odkryto, że Mycobacterium vaccae – bakteria, która jest w ziemi powoduje, że u tych ssaków mózg zaczyna wydzielać więcej serotoniny i noradrenaliny. To są neuroprzekaźniki, których brakuje w depresji i zaburzeniach lękowych. Obecność tej bakterii powoduje też, że choroby skóry wynikające z autoagresji czyli np. AZS łatwiej się goją i zaczynamy być dermatologicznie zdrowsi. Kolejna sprawa to wdychanie aktywnych cząstek, głównie monoterpenowych, które produkują drzewa. Część z nich to tzw. fitoncydy, czyli cząstki ochronne, które drzewo produkuje, żeby się chronić przed wirusami, bakteriami, grzybami. One są wirusobójcze. My je inhalujemy i one dalej są wirusobójcze w naszym organizmie. Oprócz tego dodatkowo stymulują nasz organizm, by limfocyty namnażały się i były bardziej aktywne. To są komórki NK, czyli "natural killers". Produkują granzymy i granulizyny – cząsteczki przeciwzapalne i przeciwnowotworowe. Działają jak ochronny parasol – na pewno nie w 100 procentach, bo czynników proonkologicznych jest z kolei bardzo dużo w naszym środowisku. Jednak inhalowanie tych cząsteczek działa korzystnie. Jest też aspekt fizyczny, czyli wyrównywanie ładunków, proces uziemienia. Kąpiele leśne zmniejszają poziom stresu oksydacyjnego, poprawiają wytrzymałość na ból, zmniejszają odczucie zmęczenia. Mamy lepsze funkcje poznawcze – zapamiętujemy, koncentrujemy się sprawniej i przy okazji się odprężamy. Idealne nie tylko dla maturzystów.

Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że uważne spacerowanie po lesie daje tak wiele korzyści.
– Tak. Np. przy cukrzycy chodzi o indukowanie przywspółczulnej części układu nerwowego. Gdy ta część jest bardziej aktywna, normalizuje się nam ciśnienie i tętno, a nasz poziom cukru zaczyna być bardziej dostosowany do optimum. Osoby z cukrzycą typu 2 też korzystają. To jedne z pierwszych badań przeprowadzonych w Japonii na temat leśnej terapii.

Terapia właściwie dla każdego. Komu można ją w szczególności polecić?
– Różne grupy były badane pod kątem tego, w jaki sposób reagują na obecność zieleni – od kobiet w ciąży i dzieci po osoby w wieku senioralnym. Badania potwierdzały, że bez względu na płeć, grupę wiekową czy porę roku terapia leśna jest korzystna. 

Same plusy.
– Są minusy.

Kleszcze?
– Tak, kleszcze. Musimy pamiętać o tym, aby się zabezpieczać. Wychodzę z założenia, by nie dać się zwariować i nie rezygnować z tylu korzyści, bo jest ryzyko złapania kleszcza. Nie każdy kleszcz jest nosicielem boreliozy. Są świetne szczepionki przeciwko kleszczowemu zapaleniu mózgu. Jesteśmy szczepieni od lat całą rodziną. W sezonie miewam wbitych kilka, kilkanaście kleszczy, ale pomaga szybkie i fachowe wyciąganie takiego kleszcza, sprawdzanie ciała po spacerze, repelenty. 

Są jeszcze biofobie. Część osób boi się środowiska leśnego, dlatego że miało przykre doświadczenia własne albo w rodzinie jest taka narracja, że „las jest niebezpieczny, bo ktoś zginął w lesie lub popełnił samobójstwo”. To historie, które dźwigamy od pokoleń. Zatrważające jest to, ile osób uważa, że wilk jest niebezpieczny dla człowieka. Musimy dbać o swój komfort, żeby na siłę się nie pchać do lasu, który przeraża, bo to nam nie pomoże. Wszystko musi być w dobrowolności, w komforcie. Gdy mamy takie przekonanie, że to nie jest dla nas, to wtedy wybierzmy park albo taki las jak ten, gdzie są alejki, gdzie można spotkać ludzi.

Chodzenie na bosaka też nie jest dla wszystkich, zwłaszcza dla osób z cukrzycą typu 2, które mają ryzyko stopy cukrzycowej. Są też alergie, które uniemożliwiają leśną terapię. 

Gdzie można w najbliższym czasie z panią pospacerować? Centrum Terapii Leśnej organizuje różnego rodzaju wydarzenia, m.in. spacery.
– Będziemy wracać do regularnej aktywności. Mieliśmy troszkę kryzys z powodu sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Pandemia w ogóle nie była przeszkodą. Robiliśmy spacery w przepisowych odległościach, w maseczkach, z ograniczoną liczbą osób w grupie. Gdy była tzw. strefa, trudno było myśleć o dobrostanie, jak wiedzieliśmy, że być może tuż obok ktoś umiera albo potrzebuje pomocy. Dla mnie osobiście było to dosyć trudne. Staramy się to w sobie jakoś integrować. Ta sytuacja dalej trwa, ludzie dalej umierają i co chwila są informacje, że kogoś znaleziono w Puszczy. Mimo wszystko ta Puszcza jest naszym dobrem i nas wspiera. W tym roku w związku z organizacją spacerów przez Centrum Terapii Leśnej planujemy wesprzeć akcje humanitarne, które działają lokalnie. 

Spacery będą regularnie ogłaszane na facebookowym fanpage i stronie internetowej Centrum Terapii Leśnej. W planach są spacery weekendowe i wydarzenia edukacyjne. W pierwszy weekend sierpnia w Białymstoku mamy zaplanowany festiwal kąpieli leśnych. Będą też pojedyncze spacery po Puszczy Białowieskiej i w okolicach Białegostoku, nawet już niedługo.

To dobra okazja, by zacząć przygodę z terapią leśną albo zanurzyć się w nią jeszcze bardziej.
– Tak, z pewnością, jeżeli chce się spacerować z przewodnikiem. Jeżeli wybierzemy spacer indywidualny, warto udać się na wspomnianą przeze mnie ścieżkę przy Nadleśnictwie Dojlidy. Przewodnik zaprasza do różnych aktywności, spacer indywidualny jest bardziej kontemplacyjny. Na polskim rynku znaleźć można też dużo książek poświęconych tej dziedzinie. Jest dobra książka "Kąpiele leśne" M. Amosa Clifforda, który zaczął nurt kąpieli leśnych w cywilizacji zachodniej. Polecam również książkę Qinga Li "Shinrin-yoku. Sztuka i teoria kąpieli leśnych". Jest też mała książeczka "Leśne kąpiele" Ulli Felber z wieloma aktywnościami na różne pory roku. Można ją wziąć do kieszeni. Po przeczytaniu takiej książki można wykonać kąpiel leśną na własny użytek.

Warto przygotować się przed kąpielą leśną.
– Tak, tym bardziej że wybór lektur jest duży. Warto pójść na indywidualny spacer i na spacer z przewodnikiem, bo to jest zupełnie inny charakter przeżyć. Przewodnik przewodnikowi też nierówny. Są różne style prowadzenia. Lubię chodzić do różnych przewodników, wymieniać się doświadczeniami, bo każdy prowadzi spacer troszkę inaczej. Metoda jest ta sama, ale jest inny nastrój, inne miejsce. To wszystko wpływa na to, jakie to doznanie może być. Jest też mapa ogólnopolska. Warto wejść na stronę Polskiego Towarzystwa Kąpieli Leśnych: https://kapielelesne.pl. Tam jest mapa przewodników zajmujących się terapią leśną. 

Jak długo powinien trwać spacer? Wystarczy nam pół godziny?
– Badania mówią, że nawet 20 minut. Z doświadczenia, wydaje mi się, że 20 minut to ten czas, gdy odrywamy się od tego, co nas zaprząta. Od wszystkich rzeczy do odhaczenia. By wejść w naturę z uważnością, żeby się skupić, potrzeba przynajmniej pół godziny. Zaleca się, by były to 2 godziny tygodniowo, nie krócej niż 20 minut jednorazowo. 

Każdy w innym stanie emocjonalnym wchodzi do lasu, rozpoczyna kąpiel. Jednemu wystarczy kilka chwil, by wejść w relację z naturą, innemu potrzeba więcej czasu. 
– Tak. To tak jak z innymi praktykami. Gdy ktoś praktykuje regularnie, to ma to wyćwiczone i w tę uważność wchodzi dużo szybciej, dużo szybciej zanurza się w lesie. To w zasadzie oznacza kąpiel leśna – zanurzenie się w atmosferze lasu przy pomocy wszystkich zmysłów. Gdy ktoś ma to na co dzień, może być mu prościej. Chciałabym pokazywać taką przyrodę, na którą nikt nie zwraca uwagi. Gdy przyjedziemy do Puszczy, to chcemy zobaczyć żubra, dęby, a nad Biebrzą – bataliony, żurawie i koniec, odhaczone. A to wszystko dzieje się pod nogami!

Moja rozmówczyni podchodzi na skraj ścieżki i z pasją opowiada:

"Tutaj widać tę zmienność kwiatową. Mamy zawilce, które przekwitną. Gdzieniegdzie zaczynają się pojawiać żółte gajowce. Mamy fiołeczki. Zaraz one przekwitną, będzie czerwiec, będą trybulki i dzikie marchwie. Każdy tydzień to jest w lesie coś nowego. 

I to martwe drewno – tam się naprawdę dzieje! Tam jest po prostu bajka! Tu mamy martwą kłodę. Wystarczy zanurkować, trochę poszukać.

O, tu mamy bluszczyk kurdybanek. Uwielbiam go! Te niebieskie grzyby, które mamy tutaj, to są wrośniaki. One są na liście leków przeciwnowotworowych. Na tej kłodzie jest potęga. Mamy nawet ślimaczki z muszelkami. Jakby dobrze poszukać, to i śluzowce się znajdą i jeszcze inne organizmy, i chrząszcze. Cała historia tutaj jest. Zobaczmy, co tutaj mamy. Ryzomorfy opieńki, ślady po kornikach, potem wszedł dzięcioł. Całe drugie życie tego drzewa toczy się dzięki procesom zamierania. Fantastyczne rzeczy!".

Nie każdy zatrzyma się przy martwych pniach drzew.
– Ja bym chciała ludzi zatrzymywać i pokazywać, że tu są świetne sprawy. 

Pani opowieść o lesie jest niezwykle fascynująca. Czy przygotowuje pani nową publikację?
– Pisze się. Będzie książka o lasonurkowaniu – roboczy tytuł nawiązuje do cyklu moich radiowych audycji. Kończymy też książkę z polskimi naukowcami na temat ekopsychiatrii. Zależy mi na tym, by ludzie byli z przyrodą w relacji. Nie traktowali jej przedmiotowo, by poprawić sobie nastrój. Wycofuję się z terminu „terapia lasem”, używam "terapia leśna". Las o nas zawsze będzie dbał bezinteresownie, bo on tak działa. To jest mechanizm ekosystemowy, który ma interes w tym, by każda jego populacja była zdrowa i stabilna. Las nas traktuje jako swoich. Warto więc się w nim zanurzyć. 

authors image
Autor:

Rozmawiała Anna Dycha

Reporter | a.dycha@bia24.pl