ROZMOWA. Białystok według Ani, czyli garść refleksji na temat miasta

Data utworzenia: 03.10.2024

Od 14 lat prowadzi bloga Białystok według Ani. Chciała w jednym miejscu zebrać swoje spostrzeżenia i refleksje na temat rodzinnego miasta. Odczarowuje mity, poleca miejsca do odkrycia. Czy Białystok jest atrakcyjny dla turystów? Jakie miejsca trzeba zobaczyć, gdy "zaliczymy" już trasę obowiązkową? O plusach, ale i minusach Białegostoku rozmawiamy z Anną Mielniczuk, autorką bloga, która nazywa się "patriotką lokalną".

[fot. Białystok według Ani]

Skąd pomysł na bloga Białystok według Ani?

Anna Mielniczuk: – Od początku tworzę tę stronę na odległość, ponieważ od 19 lat nie mieszkam w Białymstoku. Przeniosłam się do Warszawy. Założyłam stronę Białystok według Ani w 2010 roku, więc mija 14 lat od jej powstania. Nie czerpię z prowadzenia bloga żadnych korzyści materialnych, zawodowo zajmuję się czymś innym. Nie jestem związana z branżą turystyczną, prowadzenie bloga jest moim hobby.

Pochodzę z Białegostoku, tak jak moja cała rodzina od kilku pokoleń wstecz. Określam się jako "patriotka lokalna" i zależy mi na tym, by mojemu rodzinnemu miastu wiodło się dobrze. Kiedyś przyjechały do mnie z wizytą dwie koleżanki z różnych regionów Polski i zastanawiały się: "Jak to? W Białymstoku nie ma nic ciekawego?". Na fali pewnego sprzeciwu założyłam stronę, by pokazać, że coś ciekawego jest. Chciałam w jednym miejscu zebrać swoje spostrzeżenia, refleksje, wspomnienia na temat miasta oraz regionu – wszystko się bowiem zazębia. 

Białystok według Ani nie jest blogiem podróżniczym, bo nie jestem przewodnikiem – od tego mamy fachowców. Ja po prostu piszę z sympatii do miasta. Nigdy nie dbałam o ilość wyświetleń bloga, a ludzie i tak go znajdowali. Zaczęli do mnie pisać. Po kilku latach postanowiłam założyć fanpage na Facebooku. 

Czy Białystok jest atrakcyjny dla turystów?

– Myślę, że jest atrakcyjny. Zaskakuje tym, że jest czysty, zadbany, ukwiecony, zorganizowany. To już samo w sobie robi wrażenie i nie pasuje do stereotypowych opinii krążących o naszym mieście. Już na początku mamy zaskoczenie. Po pierwsze popularność Białegostoku i Podlasia bierze się z kinematografii. Saga filmów "U Pana Boga za piecem" przedstawia nas trochę w sielskim, wiejskim świetle. To nie jest do końca ten obraz. Po drugie są publikacje w internecie. Mam wrażenie, że ich wydźwięk się zmienia. Do niedawna były to prześmiewcze materiały związane np. z Krzysztofem Kononowiczem. Teraz jest więcej treści merytorycznych podanych w zupełnie innym świetle. Nawet sformułowanie "Dla mnie się podoba" wkracza na salony i staje się elementem popkultury. Występuje jako nadruk na koszulkach czy torbach. 

Wiele osób jedzie na mityczne Podlasie. Później trafiają do Białegostoku i okazuje się, że tutaj jest co robić. Często jest tak, że Białystok nie jest tym pierwszym wyborem, będzie nim natura i okolice. Wielu turystów myśli, że Białystok będzie co najwyżej bazą wypadową, a potem okazuje się, że w samym Białymstoku nie jest nudno. Przez wiele lat Białystok miał złą prasę. Był „chłopcem do bicia”. Jak trzeba było skrytykować, ośmieszyć, to Białystok zawsze dostawał. To było takie niesprawiedliwe. W wielu wypadkach krytyka była niezasłużona. Utarło się, że to Polska B. 

Wielu turystów do Białegostoku przyciąga wielokulturowość...

– U nas funkcjonuje ona od zawsze. Każdy miał znajomych innego wyznania i w każdej szkole były religie katolicka i prawosławna. Nigdy nie było to dla mnie zaskoczeniem. Gdy przyjechałam 19 lat temu do Warszawy, okazało się, że wszystko jest jednolite, bo stolica wyglądała wtedy inaczej niż teraz. Cerkiew, meczet – ludzie patrzyli na te świątynie jak na coś egzotycznego. Dla nas to była codzienność – nie da się żyć w Białymstoku i tego nie zauważyć. 

Po przyjeździe turyści "robią" tzw. program obowiązkowy.

– Gdy turysta przyjedzie pierwszy raz do Białegostoku, to program obowiązkowy musi być – Rynek Kościuszki, Pałac Branickich, ogrody Branickich, Planty, świątynie. To musi zostać zaliczone.

Bardzo bym chciała polecić Bojary czy ul. Warszawską, ale uważam, że prawdziwy potencjał tych miejsc został bezpowrotnie zaprzepaszczony. Można ewentualnie rozważyć wycieczkę z przewodnikiem. ale gdy pójdziemy tam sami, wcale nie znajdziemy tak dużo drewnianych domów. Piękniejszą drewnianą architekturę mamy dziś na Litwie, na Łotwie czy w Estonii. Bardzo tego żałuję. Miasto wytyczyło szlak architektury drewnianej, ale są na nim obiekty, które już spłonęły.

Promocja miasta – wokół czego Białystok powinien ją zbudować?

– Mamy się czym pochwalić – Braniccy, esperanto i Ludwik Zamenhof, lalkarstwo czy blues. Mam wrażenie, że jest dużo prób promocyjnych, ale nie są one pociągnięte do końca. Pewną lukę wypełnia szlak WidziMisiów, który jest fajną zabawą i dla dzieci, i dla całych rodzin, i dla wszystkich osób, które kolekcjonują zdjęcia. WidziMisie są wkomponowane w miasto, przekazują historie. Mam nadzieję, że w kolejnej edycji Budżetu Obywatelskiego pojawią się nowe misie.    

Jeżeli Białystok stawia na Branickich, to powinien upamiętnić Izabelę Branicką. Wprawdzie od niedawna jest bohaterką muralu, ale nie jest on zlokalizowany w centrum, przeciętny turysta tam nie trafi. Warto wypromować Izabelę, bo na to zasługuje. Dużo zrobiła dla miasta. Forma, która ją upamiętni powinna być wkomponowana w przestrzeń miasta. 

Turyści często zaglądają też do białostockich muzeów.

– Jestem entuzjastką lokalnych muzeów. Od lat moim ulubionym jest Muzeum Rzeźby Alfonsa Karnego ze świetną kolekcją. Jeżeli ktoś nawet nie jest zainteresowany rzeźbą jako taką, to sama willa przy ul. Świętojańskiej 17 jest wspaniała. Można tam zobaczyć piękne piece, zdobiony sufit, sztukaterie. Kolejna „perełka” to Muzeum Historyczne. Moja 6-letnia córka była zachwycona makietą barokowego miasta. Wrażenie robi też Muzeum Pamięci Sybiru. Warto je zwiedzić z przewodnikiem.

Muzeum Rzeźby Alfonsa Karnego [fot. Białystok według Ani]

Uważam, że wartościowa jest też Piwnica Lalek w Białostockim Teatrze Lalek. Życzyłabym sobie, żeby była ona otwarta nie tylko przy okazji spektakli. Żeby można tam było zajrzeć częściej, bo są to wyjątkowe zbiory. Patrzę na lalki i przypominam sobie spektakle z dzieciństwa. To robi wrażenie i na dzieciach, i na dorosłych.

Co jeszcze z nowej architektury w Białymstoku warto zobaczyć? Operę i Filharmonię Podlaską, Kampus UwB? 

– Sama opera jest ciekawym budynkiem. Tarasy i ogrody robią wrażenie, choć może nie tak spektakularne jak na BUW-ie w Warszawie. Trochę mi brakuje wyszukanej zieleni, a nie po prostu trawy, ale nie jest źle. W foyer Opery stoi jej model z klocków LEGO, który warto zobaczyć. Mamy też model hotelu Ritz oraz Książnicy Podlaskiej.

Kampus z kolei ma ogromny potencjał. Jest tam m.in. planetarium, wystawa dzwonków Lecha Pileckiego, Uniwersyteckie Centrum Przyrodnicze czy gabinet Ryszarda Kaczorowskiego. Życzę sobie, by to miejsce było bardziej wypromowane – nie tylko jako miejsce do studiowania. Lubię tam jeździć rowerem. Zresztą uważam, że Białystok znajduje się w Top 3 polskich miast, jeżeli chodzi o ścieżki rowerowe. Jeździ się tu dobrze, sieć ścieżek jest rozbudowana i przemyślana. 

Z nowej architektury polecam też do obejrzenia Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku z ciekawym budynkiem przy ul. Świerkowej 20. 

Wydział Pedagogiki i Psychologii, Kampus UwB [fot. Białystok według Ani]

A co z zielonym Białymstokiem?

– W Białymstoku wcale nie ma tak dużo parków, jak się wielu białostoczanom wydaje. W zasadzie prawie wszystkie zostały wytyczone dawno temu. To jest ogromny problem. Myślę, że na każdym osiedlu powinien być założony park, żeby nie trzeba było jechać na Planty.

Jakie miejsca w Białymstoku są warte odkrycia?

– Lubię Węglówkę. Oprócz tego, że jest tam ciekawa architektura, jest siłownia, plac zabaw, Muzeum Motoryzacji i Techniki. Park Militarny. Lubię tam pobyć, przychodzi tam sporo ludzi. Chciałabym, żeby przy okazji umiejscowienia tam Muzeum Pamięci Sybiru oraz w przyszłości Muzeum Wojska Węglowa się rozwinęła. Warto wykorzystać potencjał tego miejsca. 

Lubię Las Pietrasze – chodzę tam na spacery, jeżdżę rowerem. Dużo osób chodzi tam z kijkami. Lubię zajrzeć też do Zwierzyńca i do Akcent ZOO. Po sezonie, szczególnie wiosną i jesienią, chętnie zaglądam nad zalew w Dojlidach. Lubię usiąść na ławce i napić się kawy, popatrzeć na wodę i trochę powspominać dawne lata. Niedaleko mieszkali kiedyś moi dziadkowie, a ja dokładnie w tym miejscu nauczyłam się pływać. Podoba mi się również zagospodarowanie terenu wokół stawów przy ul. Mickiewicza. Skwer i pomosty zdecydowanie wpłynęły na atrakcyjność tego miejsca.

A białostockie murale? Które warto zobaczyć?

– Dużo osób kojarzy Dziewczynkę z konewką. Zastanawiam się, jaka przyszłość czeka ten mural. Swoją drogą, mam nadzieję, że zostanie odnowiony i uratowany. Mamy też kilka innych rozpoznawalnych. Z racji lokalizacji mojego domu rodzinnego lubię murale na Białostoczku, m.in. mural z tkaniną dwuosnowową. Podoba mi się mural „Wyślij pocztówkę dla Babci”. Obok niego, przy ul. Skłodowskiej-Curie, znajduje się mural zniszczonego Białegostoku. To mural z przekazem, który pokazuje, jak miasto wyglądało po wojnie i jak się podniosło – niczym feniks z popiołów. Podobają mi się też mniejsze prace, np. ptaki przy ul. Krakowskiej. 

Mural przy ul. Skłodowskiej-Curie [fot. Białystok według Ani]

Gdzie poczytać o Białymstoku? Jakie lektury warto polecić?

– O samym Białymstoku nie ma zbyt dużo książek, chyba że mamy na myśli literaturę historyczną i fachową. Jest sporo reportaży o Podlasiu i woj. podlaskim. Książka "Białystok. Biała siła, czarna pamięć" Marcina Kąckiego jest według wielu czytelników dość kontrowersyjna, bo narzuca nam interpretację miasta i jest w wielu aspektach krzywdząca. Fajne jest "Miasto Rebus. Eseje o Białymstoku" Marka Kochanowskiego, ale nie jest to książka dla osoby z zewnątrz. Trzeba znać topografię miasta i wtedy czyta się ją świetnie. To interesująca książka dla białostoczan.

Podlasie w ciekawy sposób pokazuje wydawnictwo Paśny Buriat, którego książki można czytać i na ławce, i w podróży. Moim zdaniem najlepszym reportażem o Podlasiu była książka "Jutro spadną gromy" Bartosza Jastrzębskiego i Jędrzeja Morawieckiego wydana przez Fundację Sąsiedzi. Jednak nie ma ona już wznowień, na aukcjach sporo kosztuje i od lat cieszy się dużym zainteresowaniem. Podlasie pokazane jest tam w trochę mistyczny, uduchowiony sposób, nie w sposób folderowy. O Białymstoku książek zdecydowanie brakuje. 

Dziękuję za inspirującą rozmowę!
– Dziękuję!

***

Zajrzyjcie na bloga Białystok według Ani

Białystok według Ani na FB

authors image
Autor:

Anna Dycha

Reporter | a.dycha@bia24.pl