RECENZJA. "Pływające krowy", czyli Podlasie pełne ludzi z pasją

Data utworzenia: 06.06.2023

Województwo podlaskie jest pełne smaków i zapachów. I ciekawych osób, które potrafią zrobić z nich użytek. Taka jest też książka "Pływające krowy, czyli zdrowo zakręconego Podlasia i nie mniej zakręconej Suwalszczyzny część druga" Urszuli Arter i Wojciecha Koronkiewicza. Smakuje się ją rozdział po rozdziale.

[fot. Anna Dycha]

Po niespełna dwóch latach od premiery książki wydawnictwa Paśny Buriat "Podlasie zdrowo zakręcone, Podroż po krainie niezwykłych ludzi i zapomnianych smaków" Wojciecha Koronkiewicza ukazała się druga część książki. "Pływające krowy, czyli zdrowo zakręconego Podlasia i nie mniej zakręconej Suwalszczyzny część druga" – bo taki właśnie nosi tytuł – Wojciech Koronkiewicz napisał razem z Urszulą Arter. 

Ostatnie "pływające krowy"
Skąd tytuł książki? Pływające krowy to popularny kiedyś na Podlasiu widok. "Jeśli łąki znajdowały się na drugim brzegu rzeki, a do mostu było daleko, wganiało się krowy do wody i płynęły" – czytamy. Dalej krowy płyną w Wojtkowicach nad Bugiem, w gminie Ciechanowiec. 

"Prowadzam krowy do wodopoju, więc widzę ich radość. Tu była taka pani, która teledysk nagrywała. Pani Sanah. I ona mówi, że nie pije mleka. Ale od moich krów się napije. Bo one takie czyste. Jak mają być brudne, gdy kąpią się dwa razy dziennie?" – opowiada pan Bolesław Młynarczuk.  

Pływające krowy to największa atrakcja jego gospodarstwa agroturystycznego "Na Skarpie". Nigdzie już nie można ich zobaczyć. Nie tylko Sanah, ale fotografowie z całej Polski przyjeżdżają, by uwiecznić ten widok.    

Podlaskie i… powiat warszawski
W odróżnieniu od części pierwszej książki, tutaj mamy podział na powiaty. Augustowski, białostocki, bielski, hajnowski, moniecki, suwalski, sejneński, sokólski, wysokomazowiecki, siemiatycki – w całym województwie roi się od ciekawych osób. W książce jest miejsce nawet na powiat... warszawski. W stolicy, przy ul. Brackiej w knajpce "Butero" prowadzonej przez Podlasiaka serwowana jest smakowita babka ziemniaczana w wersji wege. Próbował jej nawet książę William. 

Wróćmy jednak na Podlasie. Pełno tu osób, które coś tworzą. Nie tylko gotują, kiszą ogórki, tłoczą oleje, robią sery, pieką chleb, ale też malują obrazy czy rzeźbią w drewnie. Wszyscy bohaterowie książki opowiadają o tym, co robią z wielką pasją, z przejęciem, ale też z humorem. Część z nich w pewnym momencie zrezygnowało z tzw. pracy "na etacie" i wzięła sprawy we własne ręce. Wrócili do natury, zainteresowali się zdrową kuchnią, ekologicznymi produktami czy ziołami. Niektórzy zajmują się wytwarzaniem produktów czy rękodziełem dodatkowo i traktują tę działalność jako swoją pasję, którą z powodzeniem rozwijają.

"Kwas z brzozy lepszy niż wszystkie te red bulle"
Tak mawia pan Jan, który prowadzi w Dubiczach Cerkiewnych zajazd "u Jana" i podaje tam przysmaki kuchni białoruskiej. Hryczuny (gołąbki z kaszą), sielanka (czyli zupa sielska), wareniki (pierogi) czy rozsolnik (nie rosół, lecz krupnik ogórkowy!) – oto pozycje w menu. Na wsi piło się też sok z brzozy. W sezonie również kwas z brzozy. "Do soku z brzozy dodaje się jęczmień prażony i on fermentuje. Bez cukru, bez niczego. Lepsze niż wszystkie te red bulle. Bez porównania" – opowiada pan Jan.

Pesto z… pokrzywy – to z kolei hit Kwatery Ptasie Radio z Czarnej Wsi Kościelnej. Popularny jest też oxymel – miks octu jabłkowego, miodu i przypraw, który działa jak naturalny antybiotyk. Z kolei w Studziankach mieści się Kuźnia Smaków, gdzie właścicielka Kasia wyczarowuje potrawy z dyni. Sok z dyni z jabłkiem i burakiem? Naprawdę warto go spróbować. Są też dyniowe ciasta i babeczki, ale i kawa z dodatkiem dyni, a nawet babka ziemniaczana z dynią. 

Na "koniec świata", do Knyszewicz w gminie Szudziałowo przeniosła się, a w zasadzie wróciła Agnieszka Prymaka, twórczyni Zielskiej Kolonii. Zioła sama zbiera, potem je przetwarza, suszy, kisi. Herbata z czeremchy i dżemik z młodych pędów świerku? To tylko u Agnieszki! Miechunka, kiszone stokrotki? Proszę bardzo! O początkach słynnej Tatarskiej Jurty w Kryszynianach, jej smakach i wizycie księcia Karola opowiadają natomiast Dżenneta i Mirosław Bogdanowiczowie.   

Można by tak dalej wyliczać producentów serów, miodów, swojskich wędlin, "najlepszej na świecie" kiszki ziemniaczanej czy ogórków kiszonych. Jak to na Podlasiu – jest na bogato. 

Nie brakuje też artystów. Daniel Gromacki maluje Podlasie. Jego sztuka jest coraz popularniejsza, obrazy zbierają kolekcjonerzy. Podlaskie klimaty lubi uwieczniać też Mirek Zdrajkowski z Grabówki. Królewna z Drewna – do godz. 15.30 pracownica w biurze – zajęła się z kolei drewnianymi zdobieniami domów. Pasję przejęła po dziadku W drewnie rzeźbi również Michał Koc z Hajnówki, a drewniane ludowe zabawki robi Marek Szyszko z Chwaszczewa. 

Opowieść o "ludziach, którzy żyją z marzeń"
Krótkie rozdziały, nieprzytłaczające objętością, luźny styl, poczucie humoru – książkę przyjemnie się czyta. Z pewnością znajdą się jednak osoby, którym tzw. styl Koronkiewicza nie przypadnie do gustu. Oczywiście są fragmenty "mocniejsze" ("Pływające krowy", "Zezowaty anioł"), w stylu bajkopisarskim ("Wieża widokowa i kiszenie ogóra"), dziennikarskie ("Tołkanica") czy jak żartuje Koronkiewicz wywiad jednej osoby ("Ostatnia oaza białoruskiej kuchni"), skądinąd na swój sposób urokliwy. 

Książka jest swoistym przewodnikiem, opowieścią o "ludziach, którzy żyją z marzeń". W zasadzie po każdej opowiastce, spisanym spotkaniu są podane namiary na daną osobę, prowadzone gospodarstwo czy lokal. Mogą one posłużyć do stworzenia listy, a nawet całej mapki miejsc, które chcemy odwiedzić. W wyborze pomóc mogą też zdjęcia opisywanych osób, które często prezentują swoje sztandarowe wyroby. 

"Pływające krowy" to lektura atrakcyjna zarówno dla turystów, jak i autochtonów. Podlasie jawi się w tej książce jako miejsce pełne fascynujących osób i miejsc, które wciąż można odkrywać. 

******

Urszula Arter, Wojciech Koronkiewicz "Pływające krowy, czyli zdrowo zakręconego Podlasia i nie mniej zakręconej Suwalszczyzny część druga"; wydawnictwo Paśny Buriat 2023

authors image
Autor:

Anna Dycha

Reporter | a.dycha@bia24.pl