Mroczne historie z Podlasia. Nowa książka Wojtka Koronkiewicza

Data utworzenia: 10.10.2022

Ruszyła przedsprzedaż nowej książki Wojciecha Koronkiewicza o dość tajemniczym tytule "Nie zbiera się jabłek z tego sadu". Autor tym razem zabierze nas w podróż do grobów, duchów i ukrytych skarbów Podlasia.

[mat. Wydawnictwa Paśny Buriat]

- Muszę się do czegoś przyznać. Książkę tę zacząłem pisać już dawno temu. Ale pewnego dnia przerwałem. Odłożyłem pisanie. Lubię bowiem świat uśmiechnięty i pastelowy. Tymczasem historie, które spotykałem, były zbyt mroczne - tak opisuje swoją najnowszą książkę Wojciech Koronkiewicz. -  Zbyt dużo wylano w nich łez, a niekiedy zbyt wiele przelano też krwi.

Książki się jednak doczekaliśmy, do kupienia od 25 października w Wydawnictwie Paśny Buriat. Ale w przedsprzedaży moża już teraz sobie zarezerwować tańszy o prawie 10 złotych egzemplarz (za 34,99 zł).

- Ktoś jednak mi powiedział: „Musisz stawić czoła. Musisz spojrzeć swoim strachom prosto w twarz. Inaczej nigdy nie przestaniesz się bać”. Ruszyłem zatem znów w podróż po Podlasiu – krainie duchów, grobów, zrabowanych skarbów. Krainie ciemności i mroku - dodaje Wojciech Koronkiewicz.

Autor od kilku lat współpracuje z "Paśnym Buriatem". Ma na swoim konice m.in. "Podlasie zdrowo zakręcone", "Z Matką Boską na rowerze". To można powiedzieć "książki drogi", oparte na opowieściach spotykachych przez autora ludzi z województwa podlaskiego.

Fragment książki Wojciecha Koronkiewicza pt. "Nie zbiera się jabłek z tego sadu":

"Zjechałem tylko z Góry Świętego Jana, a tu na rozstajach przed Ruszczanami stoi drewniany błękitny krzyż. I obok kamień leży z krzyżem wyryty. To przecież znak! Jak bowiem rozpoznać kamień, pod którym skarby ukryte? Tylko po znaku! Który zaś znak najłatwiej wykonać? Który najmniej podejrzeń budzi? Ot, przechodzić będzie ktoś obcy, znak krzyża zobaczy i pomyśli: „Grób tu czyjś widocznie”. Ani mu do głowy nie przyjdzie, że tam złoto ukryte. Może ta legenda o żołnierzach napoleońskich mówiła nie o skarbie „na górze”, ale „pod górą” ukrytych? Pasuje zatem jak ulał! 

Stoję na rozstajach pod Ruszczanami i w brodę sobie pluję. Przecież nawet łopaty nie wziąłem! Jak ja teraz skarb będę kopał? Ale, z drugiej strony, może to rzeczywiście czyjś grób? Ojciec wielokrotnie ostrzegał, że kto groby narusza i spokój zmarłych zakłóca, tego umarli w nocy odwiedzą. I zmora go nocna udusi. Warto to zatem tak ryzykować? 

Ale najgorsze, jeśli ten skarb rzeczywiście tam będzie. Odwalę ja ten kamień na bok. Skrzynię rękami wykopię. Wieko jakoś pompką od roweru podważę. No i co? Co dalej? Jak tyle złota na rower zapakować? Przecież mam tylko dwie sakwy podróżne. Kurtka wiatrówka, aparat, butelka wody. Więcej się tam nie zmieści. I stój teraz człowieku i się zastanawiaj, czy sztabki brać (bo ciężkie), czy też jubilerskie wyroby pakować? A tu samochody po drodze jadą, patrzą się kierowcy i już się zatrzymują. Może i dla mnie jakaś sztabka zostanie? Może i mnie jakiś sznur pereł skapnie? Toż to osiwieć można! Nabiorę szmaragdów, a potem okaże się, że szkiełka zwykłe. Ten zaś co po mnie przyjechał i sztabki brał, na Hawajach jachtem pływać będzie. I śmiać się do rozpuku, że taki byłem głupi! Straszna rzecz się z ludźmi dzielić!

Zapomnijmy więc lepiej o tym skarbie. Nic z tego dobrego, jak widać. Jedźmy, jedźmy dalej!".

authors image
Autor:

Marta Ciszewska